Magia kryształu – Rozdział 15

Rozdział 15

Nadszedł długo wyczekiwany przez wszystkich maj.

Chłody i zawieruchy długo broniły dostępu do doliny, aż w końcu poddały się coraz wyżej wznoszącemu się i mocniej przygrzewającemu słońcu. Śnieżne połacie zaczęły się kurczyć, a na wytopionych placykach krokusy wystawiały zniecierpliwione główki, biorąc w swe posiadanie każdy wolny od śniegu spłachetek. Ten biało fioletowy patchwork wkrótce zamienił się w kobierzec utkany z krokusowych gwiazdek. Świat zaczęły wypełniać kolory i dźwięki – melodia budzącego się do życia lasu. Drzewa na skraju lasu nieśmiało pokrywały się zielonym meszkiem. Wysoko nad lasem czasami krążył orzeł, na podwórku coraz częściej i odważniej panoszyły się orzechówki, a nad potoczkami pliszki kiwały swoimi długimi ogonkami.
Wszystko wokół zdawało się wołać:
– Hura! Wiosna!

Od jakiegoś już czasu, codziennie po południu, przychodzi do ojca Stach, który pomaga mu w rozbiórce balkonu przy pokoju Krzyśka.
Rozpoczęły się prace nad nowym tarasem i wejściem.

Na starych belkach i deskach układanych pod ścianą wyleguje się na słońcu szaro bury kociak, który przywędrował nie wiadomo skąd i kiedy. Mimo, iż często plącze się pod nogami został przygarnięty i najwyraźniej wszyscy są z tego bardzo zadowoleni, a najbardziej chyba Elka. Ona także wieczorami tu zagląda, a wtedy Buras wskakuje jej na kolana i smacznie sobie śpi pomrukując.

Krzysiek zaangażował się w modernizację strony internetowej Piezoelectronic, żałując, że koordynatorem tych prac nie jest już Kamila, tylko młody, nowo przyjęty pracownik z branży IT. Nie mniej dobrze dogaduje się ze zdolnym, kreatywnym, pełnym ciekawych pomysłów chłopakiem.
W połowie maja planowana jest wyprawa na „grzbiet dinozaura” w celu pozyskania kryształów, zgodnie z koncesją przyznaną firmie.

Do skrzynki pocztowej Krzyśka trafia mail od Kamy:
„Hej! Najprawdopodobniej w połowie maja wyruszą od nas technicy, którzy z górnikami będą pracować nad pobraniem kryształów. Nic tam po mnie! Wszystko co do mnie należało w tej sprawie spełniłam i w tym czasie mogę wziąć tygodniowy urlop. Tak pomyślałam, a może wybralibyśmy się gdzieś w twojej okolicy w nowy rejon? Na pewno znasz tam wszystko i znajdziesz coś ciekawego? To tylko luźna propozycja. Zastanów się czy ci to pasuje? Liczę na szczerą odpowiedź. W razie czego – nie ma problemu. Wymyślę coś innego.
Pozdrawiam
Kama”.

Krzysiek jest mile zaskoczony i co tu dużo mówić ucieszony. Od razu widzi przed sobą mapę z błękitną kropką jeziora „nie wiadomo co” zagubioną wśród bezmiaru zieleni lasów. Czy uda im się tam dotrzeć? Nie ma wątpliwości, że na pewno spróbuje i zabierze tam ze sobą dziewczynę, o ile tylko ona nie wystraszy się tego niewiadomego.

Jak zwykle, gdy jego pomysł nabiera konkretnych kształtów, ogarnia go niecierpliwość, ekscytacja i gorączka działania. Zaczyna intensywnie zastanawiać się, jak go zrealizować. Co przygotować? Co sprawdzić? Co załatwić?
Wyszukuje na dostępnych mapach najdogodniejsze drogi dojazdu, możliwie najbliżej wyznaczonego celu. Jest tam jakieś gospodarstwo czy zagroda, położona w dużym oddaleniu od innych zabudowań. Aby tam się dostać trzeba objechać szerokim łukiem obszar wzgórz i dopiero z ich podnóża wybrać właściwą drogę.
Wśród lasów nie widnieją żadne drogi, szlaki czy przecinki. Od jeziora „nie wiadomo co” spływa jedynie potok i Krzysiek przypuszcza, że posuwając się wzdłuż jego koryta powinni dojść do moreny stawu. Ma też nadzieję, że przed tym, zanim tam wyruszą znikną wszędzie resztki śniegu, które w lesie miejscami potrafią zalegać długo.

Zadzwonił do Kamy przedstawiając jej zarys planowanej wyprawy. W pierwszej chwili Kamila zdaje się być zaskoczona. Po czym z typową dla niej w bezpośrednim kontakcie żywiołowością, eksploduje serią szczegółowych pytań. Krzysiek cierpliwie przeczekuje ten huragan, po czym systematycznie wyjaśnia, to co uważa za istotne i ważne. Przekazuje jej przede wszystkim w jakiego rodzaju sprzęt i odzież powinna się zaopatrzyć i na jakie jedzenie będą skazani przez kilka dni.
– Myślę, że wyprawa powinna zająć nam ok. pięciu dni, dwa będziesz miała jeszcze w zapasie.
– To kiedy ruszamy? – pyta Kama.
– To ty wyznaczasz termin i … pogoda – odpowiada Krzysiek.

W kącie pokoju zaczyna gromadzić cały sprzęt potrzebny na dość długą bądź co bądź wyprawę, w czasie której zdani będą tylko na siebie. Kładzie tam też powerbank w kolorowej, kilimkowej „skórze” i kompas, a także przyrząd do mapowania terenu. Warto będzie zapamiętać szlak, którym będą się posuwać. Wspominając spotkanie z niedźwiedziami dokłada też 3 flary ostrzegawcze. Tak na wszelki wypadek.
Obok, w oddzielnych stosikach starannie układa zaopatrzenie na kolejne dni dla dwóch osób. Nie jest pewien czy utrafi w gusta żywieniowe dziewczyny, ale trudno. Ważne, żeby nie umarli z głodu. Dobrze, że przynajmniej nie będą musieli martwić się o wodę.

Ojciec widząc krzątaninę Krzyśka uśmiecha się i pyta:
– To gdzie tym razem się wybierasz?
– Sam nie bardzo wiem gdzie? – żartuje Krzysiek.
– Uda się lub nie? W każdym razie zajmie mi to ok. tygodnia. Nie martw się, będę odzywać się w miarę możliwości.

Tymczasem wiosna wybucha na całego. Świat zielenieje w zawrotnym tempie, jakby starając się nadrobić czas utracony przedłużającą się zimą.
Krzysiek na prośbę Elki skopał matczyny ogródek, a ona zaczyna wytyczać tam grządki i miejsce na rabaty.
– Krzysiek, a czy w Internecie można kupić ule dla pszczół? – pyta Elka
– Pewnie, że można! Ale wiedzę o tym, jak je „uprawiać” trzeba posiąść samemu – śmieje się.
Wiosna wszystkich wzbogaciła o masę pomysłów i napełniła odwagą do ich realizacji.

 

Autor: Janka Dąbrowska

2 uwagi do wpisu “Magia kryształu – Rozdział 15

    1. Następne rozdziały będą z pewnością! ;))) Krzysiek ma jeszcze wiele do odkrycia i do przeżycia. Cieszy mnie niezmiernie, że śledzisz losy mojego bohatera.
      J.D.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *