Historia jednego zdjęcia
Zdjęcie tytułowe, które zostało wybrane do prezentacji mojej relacji z wyprawy do Nepalu 78 na Festiwalu „Powsinóg”, wykorzystane w permicie (pozwoleniu) trekkingowym i w wizie pakistańskiej wykonano w znacznie bardziej skomplikowany sposób niż to ujęłam w swoim opowiadaniu.
Informację o tym przekazał mi Pingwin (Zdzisław Antoniewicz – uczestnik tej wyprawy), który ma wykształcenie poligraficzne, a jak się okazało miałam świadków wykonywania tego zdjęcia.
Wydaje mi się to niezwykle ciekawe, przytoczę więc przekazane mi przez niego słowa i zdjęcia:
„ Janeczko,
Nie wiem czy masz świadomość że za zdjęciem tytułowym z Twojej strony kryje się unikalna technologia. Twoje zdjęcie do wizy pakistańskiej nie powstało wg. standardów technicznych przyjętych np. w Europie.
Nie mogło, bo nie było ciemni.
Najpierw fotograf robił z pozoru zwykłe zdjęcie, w moim przypadku ze zwykłego ręcznego aparatu. Potem aparat lądował w worku i majster wyjmował w garści naświetlony materiał, który potem zanurzał w wiadrze, celem wywołania. Wszystko w pełnym słońcu.
Otrzymywał w ten sposób negatyw na papierze fotograficznym, który potem umieszczał na nie do końca ostruganej deseczce przed obiektywem imponującego aparatu miechowego. Teraz mógł precyzyjnie ustawić ostrość i zrobić zdjęcie ponownie na papierze fotograficznym i po wywołaniu gotowe.
Warto zauważyć, że w ten sposób Afgańczycy z bazaru w Kabulu wyeliminowali w tym procesie kliszę fotograficzną na wiele lat przed upowszechnieniem się fotografii cyfrowej.
W załączniku Twój negatyw. Nie wiem jak się u mnie znalazł, bo nie robiliśmy zdjęć do wizy razem.
Pingwin. „
Może warto tu dodać, niejako w rozwinięciu całego tego wątku, że zdjęcie do wizy ponownie musiałam wykonać w trakcie powrotu przez Pakistan, bo wiza wjazdowa w międzyczasie wygasła.
Tym razem wykonałam je w Delhi, już w szanującym się zakładzie fotograficznym, otrzymując rachunek za wykonaną usługę.
Mam wrażenie, że obrazuje ono trudy naszej wyprawy ?